sobota, 16 kwietnia 2005

Ostatni tydzień był raczej czasem odpoczynku

... co oznacza, że trenowałem mniej, bo maksymalnie po 4 godziny i 40 minut (dwukrotnie). Jutro, jeśli tylko pozwoli mi na to pogoda będę chciał przejechać około 6 godzin, a w tym czasie trzy lub cztery długie podjazdy. W minionym tygodniu dwa razy jeździłem za samochodem i raz za motorem - tak dla podtrzymania rytmu i poprawienia szybkości. Wiadomo, między wyścigami, jak nie ma za dużo czasu to i tak nic szczególnego się już nie wymyśli. Najważniejsze, co sam sobie zawsze powtarzam to nie przesadzać z treningami. Pomiędzy wyścigami powinny być one podtrzymaniem aktualnej formy. Do Belgii wylatuję w poniedziałek około południa. Jak wspomniałem już wcześniej "Martino" mówił, że wyścigi te mają być dla mnie przede wszystkim dobrym treningiem. Będę na nich pracował dla drużyny.

Sądzę, że Cunego myśli poważnie o Liege-Bastogne-Liege. Jakby nie było to pierwszy tak poważny sprawdzian dla tych wszystkich, którzy przygotowują się do Giro d'Italia. Po tym wyścigu będzie można wiele powiedzieć o tym kto w jakiej dyspozycji stanie dwa tygodnie później na starcie Giro. Pytałem się go dziś wieczorem czy jedziemy żeby wygrać L-B-L, a on mi na to że nie tylko Liege ale i Strzałę Walońską! To dobrze, bo liczy się takie nastawienie. Moi faworytami na Ardeny są ci zawodnicy, którzy walczyli w Kraju Basków czyli przede wszystkim Di Luca, ale także: Rebellin, Aitor Ose czy Constantiono Zaballa. Po klasykach jadę prosto do Szwajcarii na Tour de Romandie. Zapoznałem się juz z trasami jej tegorocznych etapów. Jak zawsze zapowiada się ciekawy wyścig. Bardzo go lubię - w 2002 roku wygraliśmy go pracując na Dario Frigo. Natomiast w zeszłym roku przyznam, że byłem zadowolony z własnej w nim dyspozycji. Jak będzie w tym roku zobaczymy.