środa, 20 kwietnia 2005

Zastanawiam się czy uda się Danilo Di Luce

... powtórzyć ubiegłoroczny wyczyn Davide Rebellina czyli wygrać pod rząd Amstel Gold Race, Fleche Wallonne i Liege-Bastogne-Liege. Nogę ma i jeśli tylko mu szczęście dopisze to jest to jak najbardziej możliwe. Wracając z wyścigu w autobusie rozmawialiśmy trochę o Di Luce. Wszyscy w ekipie (znaczy zawodnicy czy mechanicy) jesteśmy zadowoleni, że wygrał Danilo (skoro już nie udało się Damiano oczywiście). W końcu w ostatnich latach był on zawodnikiem Saeco czyli naszym kolega klubowym. Najgorsze jak się wydaje, że nie tyle on chciał zmienić ekipę co szefostwo go już nie chciało. Niewątpliwie dziś znów można powiedzieć, że wygrał najlepszy.

Wracając do naszej drużyny. Wczorajszy dzień spokojny tzn. dwugodzinna przejażdżka w lekkim deszczu, masaż i wczesne pójście spać. Dziś z rana było chłodnawo, ale najważniejsze że nie padało. Z rozgrzaniem się też nie było problemu, bo od startu "a bloc" skoki, jeden za drugim. Właściwie trzeba powiedzieć, że cały wyścig toczył się w dość dużym tempie. Damiano cały czas czuł się dobrze, był pozytywnie i walecznie nastawiony. Cała ekipa starała się jechać z przodu wraz z nim. W końcówce pomogliśmy tez gonić odjazd zawodnikom z Liquigas i Illes Balears. W pierwszej grupie dojechałem do ostatniego kilometra czyli do podnóża Mur de Huy, a dalej już spokojnie. Nogi juz nie było, czułem że jest już trochę ubita. Muszę powiedzieć jednak że jestem zadowolony z dzisiejszego występu. Cała ekipa dobrze pracowała, a i ja nie czułem się najgorzej. Poza małym katarem, którego nie mogę się pozbyć jest O'K.

Po mecie Damiano był trochę zawiedziony i mówił, że czuł się dobrze, ale na jakieś 300 metrów do mety "odbiły mu korby". Inni mieli jeden bieg więcej, a jemu brakuje mu trochę siły. Starałem się go uspokoić. Nie ma się co martwić, bo przecież ludzie którzy walczą na ardeńskich klasykach przygotowywali się stricte właśnie do nich i dla nich te klasyki są tym czym dla Damiano Giro. Nic to - teraz trzy dni odpoczynku. W piątek pojedziemy na treningu ostatnie 120 kilometrów z L-B-L. Pozdrawiam i dziękuję wszystkim za kibicowanie - a najbardziej mojej siostrze, jakby nie było jednemu z moich największych kibiców!