niedziela, 23 lipca 2006

Stare dzieje

Oczywiście patrząc na wczorajszą czasówkę całe moje wcześniejsze rozważania jeszcze bardziej dotyczą dyrektorów T-Mobile niż samego Riisa, bo to w końcu Kloden musi uwazać się największym przegranym tego wyścigu. Nie mam nic ani do Riisa ani do Landisa, chociaż przyznam że kiedyś podczas Vuelty przepychaliśmy się na łokcie i nawet wyzywaliśmy. Stare dzieje, chłopak myślał, że jak ma koszulę lidera na plecach to mu wszystko wolno.

sobota, 22 lipca 2006

Mamy już odpowiedź

...na nurtujące nas od trzech tygodni pytanie. Floyd Landis - myślę, że zasłużenie powiedzmy to sobie wygrał. Ale tylko dlatego, że w tak wielkim stylu "wrócił" do walki o zwycięstwo w momencie gdy jak się wydawało już się nie będzie liczyć. "Leo" mówił, że taki numer jak Landis zrobił to on widział praz czwarty w swej karierze. Pantani na TdF pod Galibier jak dobrze pamiętam, potem Vandenbrucke w 1999 roku na etapie Vuelty do Avilii, Verbrugghe na Strzale Walońskiej w 2001 roku. Tak sobie dziś rozmawialiśmy, bo mieliśmy dużo czasu, przejechaliśmy 7h 20 minut treningu po górach z 4600 metrów przewyższenia i w temperaturze 36-38 stopni non stop.

Przegrana Carlosa Sastre jest zasługą tak świetnego (jak większość uważa) dyrektora jakim jest Bjarne Riis. Pierwsza rzecz to nie można pewnym ludziom pozwolić na powrót do "generalki", bo o ile sprawa ta (czyli odjazd Pereiro na 30 minut) w sposób bezpośredni dotyczyła Phonaku to tak samo powinna interesować i CSC. Dać 10-15 minut można, ale nie 30 komuś kto zawsze jest bardzo mocny w trzecim tygodniu Tour de France i kto juz kończył ten wyścig w czołowej "10". Jakby ta nauczka nikomu a w pierwszym rzędzie Riisowi nie wystarczyła w przypadku Landisa zrobili to samo. O'k zgadzam się że sposób w jaki odjechał nie podlega dyskusji że był on mocny, ale jest cała drużyna do pracy, wykończ ją całą, ale nie daj Landisowi odjechać na więcej niż 4-5 minut. Ja tak to widzę. Dziwne są niektóre sytuacje, ale przez to TdF w końcu był dużo ciekawszy.

Damiano ... chapeau! Słyszałem się z nim parę dni temu i był cholernie zadowolony ze swojego Touru. W przyszłym tygodniu będzie na tydzień tutaj w Versilii to będziemy razem trenować a i od razu mówił że się gdzieś razem na kolacje w spokoju wybierzemy. Ja jeżdżę spokojnie, dzień lepiej, dzień gorzej. Dużo pracy, ciężkiej głównie przez temperaturę, która nie ułatwia sprawy przy wielogodzinnym siedzeniu na siodełku. Tu sprawa dość delikatna powiedzmy bo ważne jest żeby się nie wykończyć trenując zbyt wiele w gorącu po górach. Jak na razie większego zmęczenia właściwie nie odczuwam.