czwartek, 13 kwietnia 2006

Na chwilę wrócę jeszcze do Paris - Roubaix

Chyba wszyscy, tak jak ja są zgodni że dyskwalifikacja trójki (Leif Hoste, Peter Van Petegem i Wladimir Gusiew) była trochę przesadzona. Po 260 kilometrach piekielnego walki panowie zostają wyrzuceni z wyścigu. Uważam przede wszystkim że organizator powinien przewidzieć podobna sytuację. Tym bardziej ze był to niedługi w końcu pociąg towarowy i mógłby sobie przejechać te trzy minuty później. A tak w ogóle to mamy oto wyścig przyciągający przed telewizory miliony ludzi i nagle zjawia się na jego trasie pociąg, który "fałszuje" wyniki. Tak to widzę. Cieszę się ze znakomitej formy kolegi z ekipy tzn. Alessandro Ballana. Szykował się do tych klasycznych startów i nie zawiódł nas. Być może pojedzie Giro d'Italia, chociaż nie wiem czy nie byłoby to trochę za dużo jak dla niego.

W niedzielę startuje w Giro d'Oro, a od wtorku w Giro del Trentino. Dalej jak już pisałem pojadę Tour de Romandie i tam też nie będzie Damiano więc powinienem mieć więcej luzu. Trentino chce pojechać tak jak ostatnie wyścigi tzn. dobrze pomagając i trenując do najważniejszego startu jakim ma być Giro d'Italia. Dziś zrobiłem praktycznie ostatni trening. Z Leonardo Piepolim cały dystans, ale byli też Białorusini: Aleksander Kuciński z Ceramica Flaminia i Konstantin Siwcow z Acqua e Sapone oraz jeszcze Kuba Lorek z Amore & Vita. Zrobiliśmy przede wszystkim dwa razy San Pellegrino in Alpe. Jak z niej zjeżdżaliśmy to jechał też pod tą przełęcz Ivan Basso za motorem prowadzonym przez Bjarne Riisa. Poważnie to wyglądało. A my łącznie trenowaliśmy przez 6 godzin i 40 minut i 4720 metrów przewyższenia czyli dużo i ciężko. No cóż ale Giro też będzie ciężkie.

foto: www.corvospro.com