poniedziałek, 1 maja 2006

Mam dwa dni w plecy z relacjami

Wszyscy wiemy jak się skończyła Romandia. Moje krótkie podsumowanie. Wczoraj po czasówce nie byłem zadowolony, ale jak dziś rano popatrzyłem na czasy tego etapu to przyznam że jestem bardzo zadowolony. Może nie czułem się wyśmienicie, ale strata nie jest duża. Poniżej minuty do trójki z Liberty Seguros, tylko 36sekund do Valverde. Tak czy inaczej z Dario Cionim czy Chrisem Hornerem byłoby mi ciężko nawiązać walkę. Tak więc ostatecznie jestem zadowolony z tej czasowi, choć nie lubię prób czasowych tego typu czyli: 10 kilometrów zjazdu na przełożeniu 54x11 non stop, 5 km płaskiego i 5 km pod górę. Te ostatnie 5 km jakoś mi się jechało, ale reszta to była męczarnia nie do zniesienia. Jechałem w zasadzie samymi ambicjami. Przyznam, że jestem zaskoczony rozstrzygnięciem wyścigu i zwycięstwem Cadela Evansa. Obstawiałem twardo Valverde. Myślałem że nikt mu nie odbierze zwycięstwa w momencie jak zmniejszył swą stratę do Contadora do ledwie 6 sekund. A jednak wyszło inaczej - taki jest ten sport.

Dzień wcześniej ten najcięższy etap według mnie zrobił się stosunkowo prostym co wcale mnie nie ucieszyło. Po pierwszym, najcięższym podjeździe praktycznie wszystko znów się zeszło, a pod drugi podjazd Liberty Seguros nadawało tak wolne tempo że nikt nie strzelił. Oczywiście było to w ich interesie, chcieli mieć jak najwięcej zawodników do ostatniego podjazdu. A i ten do Crans Montana zaczęliśmy stosunkowo wolno i dopiero jak zaczął ciągnąć Horner coś się ruszyło. Potem ataki Valverde i znów duże tempo Rodrigueza spowodowały że zostało nas tylko sześciu na szczycie i tak byłoby ok. Niestety zwolniliśmy i doszli nas moi najwięksi przeciwnicy do miejsca w czołowej "10" czyli: Cioni, Horner, Moos i Noe. Kto oglądał ten widział, że nie byłem w stanie bezpośrednio odpowiadać na zmiany rytmu, ataki, skoki a nadrabiałem spokojnym dochodzeniem. Taka moja charakterystyka tzn. w tempie jadę dobrze, ale skoki mnie penalizują. Czułem się dobrze, więc na finiszu spróbowałem swych sił w roli sprintera i też nie było źle. Dobry wyścig, kolejny zakończony miejscem w "10". Teraz szkoda mi tylko luzackiego potraktowania Vuelta a Murcia bo i tam dycha była do wyjęcia. Dziękuję wszystkim za kibicowanie, miłe słowa, e-maile i sms-y w trakcie i po wyścigu oraz za teksty takie jak "viatora" na forum szosy.