sobota, 16 września 2006

Chwila refleksji

Czasówka w tym roku wygląda że znów jest moim najsłabszym punktem. Cóż sam nie wiem - płakałem już swemu trenerowi że nie kręcę w ogóle, że musimy dużo nad nią popracować w przyszłym roku. Poprzednia czasówka - po głębszej analizie - mogę powiedzieć, że poszła mi bardzo kiepsko. Dziś też bez rewelacji. Jak mogłem się spodziewać "Leo" zagiął się w trupa, bo juz godzinę przed startem siedział na rolkach i się rozgrzewał. Ciężki to był odcinek. Starałem się dać z siebie wszystko, ale pomiędzy najlepszymi a moimi możliwościami jest przepaść. Chapeau przed Vino, Ma klasę, wolę walki i ambicje które u niego od lat podziwiam. Uważałem go zawsze za przykład kolarza najlepiej się ścigającego.

Po etapie czułem się bardzo źle: dreszcze, zimno i po dojechaniu do hotelu miałem 39,4 stopnia gorączki. Teraz jest już o'k. Jakiś wirus najpewniej bo podobne objawy miał Carrara, który nawet nie wystartował, zaś po etapie Pietrow i Enrico Franzoi również mieli ponad 39 gorączki i nawet wymiotowali. Z nimi jeszcze nie najlepiej ale mam nadzieje że się do jutra pozbierają. Mam mały niedosyt co tu ukrywać. Po górach było super, jedno co sobie zarzucam to że nie spróbowałem zaatakować, uprzedzić innych na Sierra Pandera. Wyczułem nawet moment, ale odwagi zabrakło. A może raczej była to sucha kalkulacja czyli za duży przeciwny wiatr i nie chciałem podciąć sobie nogi zbyt daleko od mety.

Mistrzostwa Świata. Nie jadę jak pewnie wiecie wszyscy doskonale. Dwa powody. Trasa nie za bardzo pode mnie jak juz pisałem na początku Vuelty po rozmowie z Bettinim. Hiszpanom to nie przeszkadza, bo widziałem że jedzie Sastre, a pewnie również Beltran. Trasa nie pode mnie i w najlepszym przypadku mógłbym ją tylko przejechać. Druga sprawa że nie podoba mi się selekcja w PZK-olu. Z tego co zrozumiałem po rozmowie z selekcjonerem kadry tylko on mnie ewentualnie widzi w składzie. Nikt więcej w Związku. A to dlatego, że się kiedyś gdzieś tam wycofałem(na Igrzyskach Olimpijskich oczywiście). Panowie i co z tego? Czyli jakbym pojechał do Salzburga i źle się czuł, wycofując się to by znaczyło, że o kadrze mogę już na zawsze zapomnieć?!

W zeszłym roku "dałem ciała" na Giro ale przy układaniu programów na ten rok już zimą "Martino" tylko się mnie zapytał - jedziesz Giro czy nie? Bez wyciągania niczego z przeszłości. A my przecież jedziemy Giro żeby wygrać. Za każdym razem przy selekcji na Mistrzostwa Świata wydaje mi się, że jesteśmy przynajmniej kadrą Włoch czy Hiszpanii i jedziemy tam żeby rozpędzić towarzystwo. O zmęczeniu po Vuelcie nie mówmy bo cały skład Hiszpanii przecież przejechał tą Vueltę. Słuchając czasem ludzi podejmujących decyzje w Związku odnoszę wrażenie że znają się na tym sporcie jak ja na łowieniu ryb czyli potrzebna wędka i basta? Albo że robią na złość i nie zależy im na tym sporcie w ogóle. Tymczasem ja go kocham. To jest moja pasja, chcę i życzę wszystkim kolarzom w Polsce aby tacy ludzie z pasja i ambicją nami kierowali. Basta.

Chwila refleksji. Powiedział do mnie wczoraj Alessandro Spezialetti: "zastanawiam się jak możesz nie wygrywać z taką nogą! Gdybym miał twoją nogę to bym ich poustawiał wszystkich!" Coś pewnie w tym jest, cos na pewno. Popracujemy i nad tym. Tymczasem dzięki wielkie wszystkim za kibicowanie. Czekają mnie jeszcze ostatnie wyścigi, na których szczególnie mi zależy czyli Zuri Metzgete, Giro dell'Emilia i Lombardia. Być może na sam koniec Japan Cup.