niedziela, 29 kwietnia 2007

Od wtorku Romandia

Na razie jest tak jak być powinno. Trentino i Fleche nie pojechałem mogąc się spokojnie przygotowywać do Romandii i przede wszystkim do Giro. Co prawda przez to Trentino powstało trochę zgrzytów z "Martino", ale wierzę że tak będzie lepiej. We wtorek przejechałem ostatni ze swoich maratonów czyli prawie 8 godzin i ponad 5.000 metrów przewyższenia. Dziś ostatni trening w tej części sezonu. Przyznam, że szybko mi minął. Czuje się dobrze. Nastawienie jak najlepsze. Czekam tylko żeby numer przypiąć.

Otóż w niedzielę pojadę bez większych założeń. Zostałem wezwany na ten wyścig mimo innego planu. Również w tym wypadku tylko po to żeby pomóc Damiano. Jakby nie było to taki wyścig, że na ostatnich kilometrach kto ma ten jedzie. Nie ścigałem się 3 tygodnie. Nie jechałem w tym roku takiego długiego wyścigu, ale myślę, ze nie powinienem mieć większych problemów z dystansem.

Od wtorku Romandia. Trasa jak zawsze ciężka. Myślę nawet, że cięższa niż przed rokiem. Najcięższy etap wyjątkowo ciekawy bo na stosunkowo krótkim odcinku mamy 4 premie pierwszej kategorii, w tym meta pod ponad 10-kilometrowy podjazd, którego niestety nie znam. Zampieri lub Calcagni czyli byli koledzy klubowi mi o nim opowiedzą. Jednym słowem, zaczęła się gra o wszystko: o udany sezon, podniesienie swego poziomu i kolejny kontrakt.