wtorek, 1 maja 2007

Liege-Bastogne-Liege

Emocjonujące są te klasyki z historią, na których starcie prezentuje się cała czołówka światowa. Było dobrze, choć brakowało mi ścigania. Noga nie przyzwyczajona do takiego szybkiego kręcenia. Na 70 km do mety miałem już twarde nogi i kręciły się ociężale. Ciężki to był start po 3 tygodniach samych górskich treningów. Jednak siły mi nie brakowało. Myślę, że od jutra będzie już dużo lepiej. Ja na tym wyścigu w razie potrzeby miałem pracować wraz z Patxi Villą od La Redoute i tak też było. Myślę, że gdyby nie ten atak z zaskoczenia na zjeździe spokojnie wygrałby ponownie Valverde. Ale takie jest kolarstwo. I tak wygrał wielki kolarz. Di Luce pasuje ten wyścig do CV.