sobota, 30 sierpnia 2008

No i zaczęła się Vuelta beze mnie

Ktoś się mnie wczoraj z ekipy pytał czy jestem pewien że wystartuje beze mnie, bo jak sam zauważył pewnie jestem jedynym kolarzem z włoskich ekip, który chce w tym wyścigu jeździć.

Dzisiaj miałem za to ostatni prawdziwy górski etap w tym roku. Mógł być powiem szczerze znając siebie gdzieś tak czwartego czy piątego dnia wyścigu to byłoby mi łatwiej. Poza tym na 25 kilometrów do mety leżałem i to na samym dnie wielkiej grupy kolarzy uczestniczących w kraksie. Obyło się bez poważniejszych obrażeń. Jestem jedynie potłuczony. Doszedłem grupę krótko przed podjazdem, ale tam już nie byłem w stanie walczyć. Kraksa i wysiłek żeby dojść czołówkę dały się odczuć. Swoją drogą jednak odczucie mam też, że noga już nie najlepsza. 

Dużo lepiej więc pewnie by i tak nie było. Aczkolwiek ta kraksa nie była potrzebna.

Zostaje mi tylko teraz zabierać się w jakieś odjazdy, bo tak pewnie będą się kolejne etapy rozgrywać widząc, że ten najcięższy odcinek już za nami. Myślę, że Linus może się już czuć zwycięzca tego wyścigu. Mi zaś milo, że mam jedynkę na plecach w drużynie, co nigdy dotąd mi się na wyścigu Pro Tour nie zdarzyło. Miły gest ze strony dyrektora.

foto: www.corvospro.com

wtorek, 26 sierpnia 2008

Przede wszystkim "chapeau" dla Majki

Mam pełen respekt dla ludzi stawiających sobie poprzeczkę wysoko i nie bojących się marzyć, a jednocześnie robiących wszystko aby te marzenia spełnić.

Eneco Tour czyli trzy etapy zgodnie z planem. Dla mnie straszne jest takie kolarstwo. Nie umiałbym czerpać z niego radości. Plasko, wiatr, czasem krótki hopek i takie rozgrywanie etapów. Niestety czeka mnie jeszcze jeden taki wyścig w tym roku. Ale pojadę go dla kibiców, choć sam wiem że będzie mi ciężko włączyć się do walki na naszym narodowym tourze.

Wcześniej od piątku czeka mnie Deutschland Tour z metą pod górę zaraz na "dzień dobry", bo w sobotę. Co będzie to będzie, sam nie wiem jak się noga będzie jeszcze kręciła. Jutro ostatni dzień mojego lata w Italii gdzie cały czas ponad 30 stopni. Ja tu wrócę dopiero po Tour de Pologne. Aż ciężko mi myśleć, że jutro ekipa leci na Vuelte, a mnie tam nie ma. Przyzwyczaiłem się do tego wyścigu, ale na pewno to już byłoby dla mnie za dużo, te kolejne 3 tygodnie ścigania non stop.

Mam nadzieje tylko, że w tym czasie coś się wyjaśni w sprawie ewentualnego angażu "Dąbra" w przyszłym roku do Lampre. Spisał się znakomicie w Portugalii. Prosiłem go żeby się skoncentrował na etapach górskich i tak zrobił. Dziś znów usłyszałem od dyrektora sportowego, że gdybym został w Lampre to Jarkowi byłoby łatwiej przejść do nas. A to sam wiem, bo Saronni śmiał się kiedyś przed Giro i mówił, że jeśli go wezmą a ich zawiedzie to całą jego pensję mi z kontraktu potrącą ;-)


foto: www.corvospro.com

Szmyd powalczy o zwycięstwo w Zakopanem

Sylwester Szmyd wystartuje w 65. Tour de Pologne w barwach ekipy Lampre. Polak wraca więc na trasy naszego narodowego touru, w którym w 2001 roku zajął 6. miejsce. 
Później nasz najlepszy obecnie specjalista od górskich podjazdów zaliczył 13 wielkich tourów (najwięcej z polskich kolarzy) zajmując w najlepsze miejsca w Giro d’Italia (19) w 2006 i Vuelcie a Espana (14) także dwa lata temu.

W tym sezonie Szmyd był ósmy w Dauphine Libere i jedenasty w Tour de Romandie, a Tour de France ukończył na 27. miejscu. Przed igrzyskami olimpijskimi w Pekinie rozgorzała dyskusja, czy kolarz Lampre powinien znaleźć się w składzie naszej ekipy na olimpijskiej trasie. W końcu Szmyd do Pekinu nie poleciał, a więc w Tour de Pologne będzie miał coś do udowodnienia. Patrząc na profil wyścigu "Gato Silvester" (Kot Sylwester – tak go nazywają Włosi) może powalczyć o zwycięstwo na etapie do Zakopanego, zwłaszcza że w swej bogatej karierze kolarskiej w gronie zawodowców nie odniósł jeszcze zwycięstwa. Może więc w Polsce?
Tour de Pologne będzie dla Szmyda także pożegnaniem z ekipą Lampre, w której spędził kilka lat. W następnym sezonie pochodzący z Bydgoszczy Polak będzie się ścigał w jednej z najsilniejszych drużyn profi – Liquigas. Tour de Pologne obchodzi w tym roku potrójny jubileusz. We wrześniu minie 80 lat od startu pierwszego wyścigu, jednocześnie będzie to jego 65. edycja oraz piętnasta organizowana przez Czesława Langa. Wyścig odbędzie się pomiędzy 14 a 20 września na trasie z Warszawy poprzez Płock, Olsztyn, Mikołajki, Białystok, Bielsk Podlaski, Lublin, Nałęczów, Rzeszów. Krynicę Zdrój, Zakopane, Rabkę Zdrój do Krakowa. Honorowym patronem wyścigu jest Prezydent RP Lech Kaczyński, a głównym sponsorem Skandia.

Skład ekipy Lampre na 65. Tour de Pologne: Fabio Baldato; Marco Bandiera, Matteo Bono, Francesco Gavazzi, Andrea Grendene, Roberto Longo, Mirco Lorenzetto, Sylwester Szmyd.

źródło: onet.pl

sobota, 23 sierpnia 2008

Srebro dla Mai Włoszczowskiej

Maja Włoszczowska, wicemistrzyni olimpijska w kolarstwie górskim w konkurencji cross-country, wielkie gratulacje.

niedziela, 10 sierpnia 2008

No to został Tdf chłopakom w nogach

... szczególnie Sanchez i Cancellara wydawali się jakoś „zmuleni”.  A tak już na poważnie, super postawa Przemka, pojechał na swoim poziomie i do top 10 zabrakło tylko umiejętności sprinterskich a nie nóg, bo te jak było widać były. Myślę, że patrząc na trasę, ani Moraj ani Maniek nie spodziewali się więcej po sobie i nie oczekiwali na dużo lepszą jazdę. Na MS gdzie będzie więcej zmiany rytmu i nerwowo pewnie będzie im zdecydowanie łatwiej zawalczyć.

Jest mi trochę przykro, znając własne limity ciężko by mi było wyrysować bardziej odpowiednią trasę pod siebie. Szerokie drogi, długi podjazd, bez zmian rytmu, brak technicznych zjazdów i selekcja od tyłu. Liczy się tylko prezentowany poziom. A do tego bardziej walczyli ludzie spisujący się lepiej na etapówkach i długich podjazdach niż ci z klasyków, bo nawet Davide któremu na koniec kibicowałem jeździ znakomicie długie góry na Paris Nicea. Szkoda bo ostatni raz taka trasa na podobnej imprezie była w 1995 roku na MS w Columbi, może teraz znów przyjdzie czekać 15lat ale to już nie dla mnie. I pomyśleć, że ktoś widział tą trasę i zapowiadał wybranie optymalnego składu pod nią... mamma mia, jak komuś zależy na dobru polskiego kolarstwa a ma taka władze to już dawno powinien to wszystko rozpędzić... ale cóż... każdy chce żyć.

Zapalenie oskrzeli trochę mnie przyhamowało w ostatnich dniach. Parę dni w Polsce i wylot na Eneko z którego wycofam się po 3 etapie i bezpośrednio 24go sierpnia wrócę do Włoch skąd parę dni później wylot na Deuchland Tour. Wszystkie te wyścigi, wiadomo, już na pół gazu bo ile można, brakuje nam kolarzy w drużynie a i ja nie chce zbyt wcześnie sezonu kończyć myśląc o przygotowaniach do kolejnego. O ile jednak noga była by dobra, zależeć mi będzie na dobrym pojechaniu Giro Emilia i Lombardi na sam koniec sezonu.

foto: www.corvospro.com

sobota, 9 sierpnia 2008

Casus Szmyd

Tomasz Jaroński, Eurosport Polska 
Jedno nie podlega dyskusji – Sylwester Szmyd jest w tej chwili najlepszym polskim kolarzem. Jedynym, który startuje w wielkich tourach, jedynym, który w wyścigach ProTour o coś walczy (i teoretycznie każdego dnia jest w stanie wygrać górski etap). Jest ponadto ekskluzywnym (a nie woziwodą) pomocnikiem jednego z lepszych kolarzy w światowym peletonie – Damiano Cunego. 

Gdybym był Szmydem 

Jeśli ktoś nie zgadza się z powyższym stwierdzeniem, to znaczy, że na kolarstwie się nie zna i czytanie dalszej części mojego tekstu mija się z celem. Żegnam więc frustratów, którzy wszystko widzą na „nie” i żadne argumenty do nich nie trafiają, wszędzie szukają tylko afer, co dotyczy nie tylko sportu, ale przede wszystkim polityki. To jednak temat na zupełnie inny felieton, nie bardzo pasujący do „MR”. Wracamy więc do kolarstwa, do Sylwasa i igrzysk olimpijskich, bo fakt niepowołania kolarza Lampre do składu na Pekin wywołał małą burzę. Gdybym był na miejscu Sylwka, przyjechałbym na mistrzostwa Polski w Złotoryi, uprzedzając wcześniej, że trasa jest tak wytyczona, iż wyklucza walkę o medal oraz przypomniał, że pracuję w Lampre, a ta akurat firma wymaga ode mnie pełnej dyspozycji w dniu 5 lipca na starcie Tour de France. Zaznaczyłbym też, że będę jechał ostrożnie i pewnie wycofam się z rywalizacji. 

Można byłoby jeszcze przypomnieć niedawne szarpania Zbyszka Sprucha, który był jednym z lepszych „klasykowców” na świecie, a medalu w MP nigdy nie zdobył, nie dając sobie rady z koalicją krajowych ścigantów. Efekt? Wytrącam koronny argument z ręki wszelkim adwersarzom mówiącym i piszącym o wodzie sodowej i lekceważeniu MP. To jedyny minus w wydarzeniu „casus Szmyd” sytuujący się po stronie tego kolarza. Może jeszcze zadać pytanie, czy po wyczerpujących, seryjnych startach w Romandii, Giro, Dauphine i Tour de France Szmyd byłby w Pekinie w odpowiedniej formie i czy olimpijska trasa mu pasuje? Myślę jednak, że takie rzeczy powinni ustalić między sobą zainteresowani – kolarz i selekcjoner Piotr Wadecki. Czy ustalali? Nie wiem. 

Gdybym był Wadeckim 

Gdybym był Piotrem Wadeckim, ze Szmydem zawarłbym dżentelmeńską umowę… 
– Słuchaj Sylwek, masz pewne miejsce w drużynie na Pekin, należy Ci się jak psu zupa, ale znam Twój profesjonalizm, więc jeśli nie będziesz się czuł na siłach, daj znać, wezmę kogoś innego, bo wiem, że nie zależy Ci zupełnie na olimpijskiej wycieczce do stolicy Chin. Obaj panowie mają przecież telefony komórkowe. Przy takim rozwiązaniu sprawy problem „casus Szmyd” pewnie by nie zaistniał. 

My, Polacy, mamy jednak wielką umiejętność gmatwania wszystkiego, tworzenia zdarzeń z drugim dnem, jakimiś podtekstami. Zamiast więc prostych decyzji pojawią się informacje o tym, kto nie lubi Szmyda, komu i kiedy Sylwek podpadł, a kto mu zazdrości, kto ma takie wpływy w PZKol, że jest w stanie przeforsować swojego zawodnika tylko po to, by szczycić się, że ma w składzie olimpijczyka. Media, które interesują się tylko aferami, takie rzeczy kupią i zamiast czytać o dobrej jeździe kolarza Szmyda w Romandii, Włoszech, Delfinacie, przeczytamy albo obejrzymy polskiego kolarza w kontekście jakiegoś zamieszania, a nie sukcesu.

źródło: www.magazynrowerowy.pl

wtorek, 5 sierpnia 2008

Sylwester Szmyd w drużynie Liquigas

Sylwester Szmyd podpisał kontrakt z jedną z najlepszych drużyn światowego peletonu, włoskim teamem Liquigas. Wyniki osiągane przez cztery lata w barwach Lampre skłoniły kierownictwo Liquigasu do złożenia oferty najlepszemu polskiemu kolarzowi szosowemu. Zawodnicy Liquigas odnoszą w ostatnich latach wiele sukcesów, sezon 2007 drużyna zakończyła na drugim miejscu ranking UCI Pro Tour, ustępując tylko Team CSC. Zatrudnienie Sylwestra Szmyda jest kolejnym wzmocnieniem drużyny, której przyszłoroczny skład gwarantuje utrzymanie miejsca w ścisłej światowej czołówce. Rozmowy kierownictwa Liquigasu z jedynym Polakiem rywalizującym na codzień z najlepszymi kolarzami zawodowego peletonu rozpoczęły się w ubiegłym roku a na ostateczną decyzję Szmyda wpływ miało między innymi pozyskanie przez ekipę zwycięzcy Giro d'Italia 2006 Ivana Basso.

Sylwester Szmyd: Już w ubiegłym roku otrzymałem ofertę jazdy w drużynie Liquigas, jednak wtedy z różnych przyczyn nie doszło do podpisania kontraktu. W tym roku zdecydowałem się na zmianę barw a decydujący wpływ na moją decyzję miało przyjście do drużyny Ivana Basso. Głównym celem ekipy w sezonie 2009 jest wygranie Giro d'Italia a ja mam pomagać Basso na górskich etapach. Będę mial także okazje do jazdy na własny rachunek. Propozycja Liquigasu jest potwierdzeniem mojej pozycji w peletonie. Podpisanie kontraktu z tak mocną włoską ekipą gwarantuje znakomitą organizację i pełen profesjonalizm. Jazda w Liquigasie będzie kolejnym ważnym krokiem w mojej karierze.

Liquigas stał się więc "polską grupą" w zawodowym peletonie. Od września ubiegłego roku barwy włoskiej ekipy reprezentuje Maciej Bodnar. Do podpisania kontraktu przez wicemistrza Polski w jeździe na czas doprowadził prezes firmy Gaspol Sylwester Śmigiel. Od dwóch lat Gaspol jest jednym ze sponsorów Liguigasu a w wyścigu Tour de Pologne ekipa startuje pod nazwą Liquigas - Gaspol. Teraz w drużynie będzie dwóch polskich zawodników. Maciej Bodnar ma dopiero 23 lata i jest nadzieją Liquigasu na kolejne sezony, Sylwester Szmyd ma być już teraz realnym wzmocnieniem ekipy na górskich etapach najtrudniejszych światowych imprez. Liquigas jest piątą włoską drużyną w barwach której jeździł będzie Sylwester Szmyd, poprzednie to Tacconi Sport, Mercatone Uno, Saeco i Lampre.
 

Adam Probosz - Rzecznik ds. sportu Gaspol - Liquigas 

foto: corvospro

niedziela, 3 sierpnia 2008

Ciężki to był tydzień

Tak jest jak się intensywnie odpoczywa. Po czymś takim jest się zawsze zmęczonym. Dziwne, ale prawdziwe, Tak jest po Wielkim Tourze. W poniedziałek szczególnie. Człowiek cieszy się, że nie ma etapu. Bowiem jest tak zmęczony, że wydaje się że nie byłby w stanie przejechać nawet 10 kilometrów w tempie wyścigowym. To znaczy przynajmniej ja tak mam, ale to cieszy, bo oznacza że potrafię skoncentrować się dobrze na wyścigu, ale i dobrze odpocząć.

Jak tu nie wrócić do pewnego tematu. Czapki z głów dla znawców. Wadek mówił, że po Tour de France kolarze nie nadają się na klasyki, bo są zbyt zmęczeni aby walczyć. Wystarczy zaś spojrzeć na San Sebastian - tam czternastu ludzi z TdF było w pierwszej dwudziestce czy też na moją jazdę w Appenino. Chociaż istotnie szło mi ciężko.

Tydzień po zakończeniu Tour de France żałuje tylko, że nie dostałem szansy spróbowania, Otrzymania możliwości walki o swoje gdy czułem się naprawdę jak nigdy w życiu. Tylko tyle. Żałuje że nie udało mi się walczyć i może wygrać mimo, iż noga była. Zwycięstwo dla kibiców, rodziny, najbliższych ludzi, którzy szczerze i oddanie mi kibicują oraz doskonale rozumieją że poświęciłem cale życie kolarstwu i jak ciężka jest to praca. Miałem nadzieje, że wraz z takim zwycięstwem "polecą głowy" za prywatę i głupie gadanie, że ktoś osiwieje prędzej niż powinien, a ktoś inny bez diety cud straci parę kilogramów. Dobrze i tak. Żyję tym co mam. Cieszę się tym co życie przynosi. Lubię swoje kolarstwo i to ze będąc z najlepszymi w najwyższych górach czułem się wynagrodzony za ciężką prace z ostatnich lat.

foto: www.corvospro.com