niedziela, 13 lipca 2008

W końcu można było górskim powietrzem pooddychać!

Nie spodziewałem się aż tak dobrej takiej nogi, tym lepiej. Cholernie miło gdy w drużynie każdy zawodnik, mechanik czy masażysta mówią ci "complimenti, sei andato come una moto". No ale wierze że to dopiero początek. Damiano nie czuł się dobrze na pierwszym podjeździe, ale później już zdecydowanie lepiej. Ja zacząłem skakać skoro widziałem, że mam możliwość uprzedzić ewentualne ataki najlepszych w końcówce podjazdu.

W pewnym momencie Leo powiedział mi, że mam odjechać, ale się zawahałem kilkanaście sekund. On wkurzony mi to potem wykrzyczał jeszcze raz gdy skoczył Jefimkin no i się ruszyłem. Mój błąd polegał na tym, że jak skoczył Ricco to ja byłem za blisko grupy faworytów i nie miałem szansy złapać koła Riccardo. Leonardowi chodziło o to żebym miał do tego czasu większą przewagę bo wtedy bym nie zastał Rico aż tak rozpędzonego, siadł mu na koło i jazda. Leo doskonale wiedział co szykują. O tym właśnie dyskutowaliśmy w końcówce.

Na jutro już zostałem przybity do Damiano na ostatni podjazd. Zobaczymy co się będzie działo pod Hautacam. Jestem spokojny, noga jest, ale niewiele mogę zrobić. Pytałem dyrektora czy jak skoczy Leo mogę za nim, a on że raczej nie. Nadzieja w tym, że Damiano będzie mocniejszy od innych, a ja nie słabszy niż dzisiaj.

Życzę każdemu młodemu kolarzowi, aby miał okazję przeżyć te emocje z Tour de France, będąc pod gorę z przodu wśród najlepszych, jadąc w rozchodzącym się tuż przed kolarzami tłumie ludzi. No chyba, że zostanie powołany do kadry i będzie musiał zrezygnować z Touru albo dobrego przygotowania do tej imprezy. Wtedy siła wyższa. Przecież ONI znają się lepiej.