sobota, 29 maja 2010

La mia forza?

Basso

Co jest moją siłą? Zamknąłem dawny rozdział mojego kolarstwa i zacząłem od nowa.”

Pamiętam nieprzespane noce i samotne treningi. Wierzę, że teraz, kiedy powróciłem, jestem wiarygodny.”

Arica Czasami los płata dziwne figle. Dokładnie 4 lata temu, 28 maja 2006, Ivan Basso świętował zwycięstwo w Giro. Wydawało się, że to dopiero początek. Nikt nie podejrzewał, że za chwilę miała rozpętać się prawdziwa burza. Podczas tamtego Giro, przejeżdżając linię mety w Aprica, Ivan trzymał w podniesionych dłoniach zdjęcie swojego młodszego dziecka – Santiago. W tym dniu zaczęła się też jego polemika z Simonim, który oskarżył go o chęć sprzedania etapowego zwycięstwa.

Basso, co się zdarzyło w czasie tych czterech lat?

Wszystko. Czasami trudności i cierpienie przynoszą dobre owoce. Dla mojego wzrostu w człowieczeństwie był to moment kluczowy. Bardzo dobrze pamiętam samotne treningi: 6 godzin i 6 przystanków w barze, żeby wypić 6 kaw i wytrzymać do końca. Pamiętam bezsenne noce: kiedy się odwracałem na prawo, widziałem moją żonę, kiedy patrzyłem na lewo, leżał tam Santiago. A ja nie mogłem spać i jak głupek wciąż tylko myślałem o tej katastrofie, którą sam wywołałem”.

Punkt zwrotny?

Była nim chwila, gdy zrozumiałem, że człowiek odnosi sukces, kiedy potrafi zamknąć pewnien rozdział i zacząć od nowa. Zawsze miałem dobrą nogę, ale ma ją też wielu innych. To raczej moja głowa pozwala mi być z przodu”.

Problemem mogłoby być odzyskanie wiarygodności. Kiedy wiedziałeś już, że tobie to się udało?

Nie było takiego konkretnego momentu, ale można powiedzieć, że podpisanie kontraktu z drużyną Liquigas dało mi poczucie, że odzyskałem zaufanie. Bo jeśli tak ważna firma zdecydowała się zainwestować we mnie, to tylko dlatego, że w tą decyzję wierzyła. Ale wiarygodność zdobywa się dzień po dniu, we wciąż powtarzających się próbach”.

Czy Giro jest już wygrane?

Nie. Liczy się różowa koszulka z niedzieli, a nie ta dzisiejsza. Czeka nas jeszcze jeden ciężki etap, który nadal może zmienić klasyfikację”.

Jaki był najtrudniejszy moment tego Giro?

Zmagałem się z trudnościami w Montalcino, ale dużo wysiłku kosztowała mnie też jazda po szutrze na Plan de Corones. O Aquila nie chcę nawet myśleć…”.

Zdobycie różowej koszulki jest ukoronowaniem wspaniałej jazdy całej drużyny. Vanotti, Sabatini, Bodnar i Dall’Antonia. Jaką rolę oni odegrali?

To niesamowici, wielcy profesjonaliści, bardzo odważni. Na płaskim „latają”, a później muszą dojechać aż do mety. Nie wyobrażacie sobie nawet jakiego bólu i wysiłku to wymaga”.

Kiserlovski?

Ma trudności z językiem, ale zrobił już spore postępy”.

Agnoli to nowe objawienie?

Dla was. Valerio był mocny już w zeszłym roku. Zdążyłem go dobrze poznać – ma bardzo duży potencjał”.

Szmyd jest gwarancją?

Tak. Świetny kolega z pokoju, bardzo mocny pod górę. Zależało mi, żebyśmy jeździli razem również w przyszłości i on też przedłużył kontrakt z drużyną”.

Nibali?

Jest kolarzem przyszłości – widzieliście to wszyscy. Nie ma we Włoszech drugiego takiego sportowca. Dostrzegł, że moja obecność może być dla niego korzystna zarówno teraz jak i w przyszłości”.

Pod Mortirolo sprawiałeś wrażenie jakbyś czekał na Vincenzo?

Była to taktyka obmyślona jeszcze przed startem. Wiedzieliśmy, że etap rozstrzygnie się na odcinku od zakończenia zjazdu do mety. Tam musieliśmy zjednoczyć siły”.

Niedawno McQuaid tak wypowiedział się na temat Basso: „Jest prawdziwym liderem i przykładem dla innych – punktem odniesienia jak należy przeżywać ten sport”, powiedział prezes UCI. Wczoraj Ivan wjechał pod Mortirolo w czasie 44’40’’, z prędkością 17,194 km/h, z przewyższeniem 1769 m/godz, z mocą 370 wat. Oznacza to 6,08 wat/kg. Cztery lata wcześniej, na tym samym podjeździe, potrzebował 8 sekund więcej.

tłumaczenie : Kasia Szmyd

Brak komentarzy: