niedziela, 25 lipca 2010

TGv z Bordeaux do Paryża

... czyli w drodze na ostatni etap. Oczywiście, że nie był to TdF marzeń, ale jestem spokojny, nie mogłem nic więcej zrobić by było lepiej.

Wczoraj tak z przekory życzyłem zwycięstwa Andiemu. Ja ostatnie dwa dni ledwie na nogach stoję, ścięło mnie na dobre. W piątek myślałem, że będę musiał cofnąć się na etapie.

Sam Tour jak zawsze, jako wyścig, trasy i góry nie prezentuje sobą wiele, pod każdym względem brakuje mu do etapów z Giro, ale pozostaje najważniejszym wyścigiem sezonu, najbardziej prestiżowym o najwyższym poziomie zawodników. Wczoraj podczas rozmowy doszliśmy do wniosku, że gdyby ci sami zawodnicy z TdF jechali po trasie tegorocznego Giro to byłby to najbardziej pasjonujący wyścig sezonu.

Na wszystkich etapach tegorocznego TdF mnóstwo kibiców, również Polaków. Jak chociażby rodzina z Dębicy która mi kibicowała na ostatnich etapach w Pirenejach. W tym miejscu dziękuję wszystkim za kibicowanie i wsparcie, jakby nie było w jednym z trudniejszych dla mnie Tourów...

foto: corvospro

czwartek, 22 lipca 2010

Tourmalet... było w głowie

... ale nawet z moja super formą byłoby ciężko nawiązać walkę. Chociaż to i tak najlepszy etap jaki pojechałem na tegorocznym TdF. Nie wydawało mi się słuszne oddać skok który by długo nie trwał (w stylu Baredo) i zostawić Romana samego. Natomiast od dołu O'Grady a później Cancellara tak mocno szli, że skakać im w twarz było niemożliwością.

Contador może i nie jest mocny tak jak zazwyczaj ale Tour znów wsadzi w kieszeń. Schleck dziś zrozumiał, że bardziej mu się opłaca obronić drugie miejsce. Roman wszedł w top 10 i oby tak zostało.

Ja od rana mam lekkie przeziębienie i kaszel, po etapie wziąłem antybiotyk i pewnie tak aż do Paryża, oby się nie pogorszyło a na TdP było już super.

foto: bettiniphoto

środa, 21 lipca 2010

Jutro ostatni górski etap

... i zbliżamy się do końca TdF. Wczoraj nie wyszło tak jak chciałem, gdyby w odjeździe nie było Romana to pewnie spróbowałbym ponownie się zabrać w momencie gdy poszła kontra, ale to bezsensowne gdybania.

Może pod Tourmalet uda się coś wyczarować, chociaż sam nie wiem gdzie lepiej atakować, wcześniej czy czekać na sam koniec. Contador nie wygrał jeszcze etapu stąd nie wierze by Astana puściła odjazd który mógłby dojechać do mety na stosunkowo krótkim i łatwym do kontrolowania przez nich etapie.

Jestem trochę zmęczony, pewnie jak u wszystkich jest to konsekwencja bardzo intensywnego Giro, ale chociaż to jedno wygraliśmy w wielkim stylu. Ivan na antybiotykach, mimo to będzie chciał dojechać do Paryża. Roman jutro walczy o top 10 ale łatwo mu nie będzie.

Nie stawiam na nikogo. Chciałbym by jutro Andy i Alberto znów bawili się w swoje gierki lekceważąc Sancheza lub Menchova i by któryś z tych ostatnich w rezultacie sobotniej czasówki wygrał cały wyścig, może tak byłoby najsprawiedliwiej.

foto: bettiniphoto

poniedziałek, 19 lipca 2010

Prawie 90km i 1h53min skoków non stop

... mała rzeźnia, ale zrozumiała bo dziś odjazd to szansa na wygranie etapu... podobnie jak i jutro, odjazd dojeżdża do portu.

Col de Portet-d'Aspet, jadąc myślałem, że tak samo jechał Fabio, że przejechał premię, odetchnął jak my i zaczął zjazd, ostatni w swoim życiu. Wypatrywałem miejsca, zakręt właściwie ładny, nie jakiś szczególnie niebezpieczny. Teraz już na całej długości murek, tabliczka Fabio Casartelli i wazonik na kwiaty. 

Wyścig jedzie dalej, wtedy wygrał Virenque, dziś Voeckler... a z tyłu właściwie zagranie nie fair, ale kolarstwo szlachetnych kolarzy i niepisanych reguł już dawno się skończyło, teraz wyścig jest wyścigiem i nikt się na nikogo nie ogląda. Zrobiło się tylko ciekawiej.

foto: corvospro

sobota, 17 lipca 2010

Nadać sens mojemu TdF

Dziś cały dzień bardzo szybko i wietrznie, dlatego też bardzo nerwowo. 

Myślę, że złość po wczorajszym etapie pomogła wygrać Vino. Zdecydowana większość ludzi w grupie była dziś zgodna że Contador jednym ruchem zrobił dwie głupie rzeczy, skasował kolegę z drużyny który miał wygrany etap a potem jeszcze za wszelką cenę chciał wygrać na finiszu z Purito.

Mnie zostały cztery etapy, właściwie trzy i pół, bo ten poniedziałkowy zobaczymy jak się ułoży. Chcę coś zrobić by nadać sens mojemu TdF...

foto: corvospro

piątek, 16 lipca 2010

Gatto Silvestro


video.gazzetta.it

Wygrany zakład

Podczas wczorajszej rozmowy z Purito założyliśmy się w razie jego wygranej o butelkę dobrego winka Ribera Del Duero.

Są finisze które mogą wygrać tylko nieliczni kolarze, czasem zazdroszczę Purito tego błysku, tej dynamiki i siły na krótkich i sztywnych podjazdach. Akurat to wytrenować jest bardzo ciężko. Jako kolarz w ciągu ostatniego roku bardzo dojrzał jak i Contador w ciągu ostatnich kilku dni. Pireneje zapowiadają się bardzo ciekawie.

Jestem spokojny i myślę, że będę miał nogi i możliwości by od niedzieli powalczyć. Purito wczoraj sugerował bym spróbował atakować pod przedostatni podjazd, jego zdaniem najcięższy z całego TdF, nie zwracając uwagi na odjazdy. Widać, że Ivan i Roman muszą po prostu starać się jechać jak najdłużej z najlepszymi i wybronić się.

foto: corvospro

czwartek, 15 lipca 2010

Ładny i spokojny dzień

... podobny powtórzy się pewnie dopiero w Paryżu. Renshaw jedzie do domu, właściwie to dobrze bo chłopak czasem jeździ naprawdę niebezpiecznie.

Jutro końcówka jak z jednego etapów Paris Nicea, Contador, Sanchez i Purito, może być identycznie, ale ja mam wielką nadzieję, że Purito postara się o wygraną.

Ja mam całkiem dobre odczucia, ale na weryfikację muszę poczekać do niedzieli. Znów Polacy, tym razem duży napis Chodzież a od kilku dni kibicuje mi ten sam miły pan w koszulce narodowej biegnąc obok mnie pod górę.

Po TdP myślę, że zostanę na kilkanaście dni w Polsce by odpocząć i 20-go sierpnia powinienem pojawić się u Grześka Golonki na RoadTrophy, tak więc dla kibiców i sympatyków szosy będę miał parę dni na spokojne pogawędki... po etapach.

foto: corvospro

środa, 14 lipca 2010

Kolejny gorący dzień

Mój SRM dojechał dziś do 46 stopni. Etap taki jak przypuszczaliśmy, początek bardzo szybki, starty chyba tak będą wyglądać już do końca Touru, godzina a tutta zanim pójdzie odjazd.

Dalej już spokój aż do samej mety. Osobiście po takim etapie jestem bardziej zmęczony niż po wczorajszym na którym wyszło 4400m przewyższenia. Jutro zapewne finisz, tak więc tylko koncentracja i odpoczynek.

foto: corvospro

wtorek, 13 lipca 2010

Co etap to „fajerwerki” w wykonaniu kogoś z wielkich

Dwa dni temu Lance dziś Evans. Co do Australijczyka to mi troszkę przykro, wiem że kolarstwo dla niego to całe życie, nie zostawia nic przypadkowi. Dzisiejszy dzień pokazuje prawdziwe oblicze tego sportu.

Ivan i Roman pojechali gorzej niż sami przewidywali, żaden z nich od rana nie czuł się najlepiej. Ja przeciwnie i pod Colombière chciałem przeskoczyć do odjazdu jak to zrobili Taaramae i Cunego ale Ivan i dyrektor sportowy woleli bym został jednak w grupie. Pod Madeleine pojechałem ile mogłem, nie jest to noga z Dauphine ale o niebo lepiej niż ostatnie dwa etapy. Ostatecznie dojechałem z Evansem i co najważniejsze z Brajkovicem, który na Dauphine czasem jeździł pod górę szybciej niż na płaskim.

Znów dużo Polaków na trasie i mecie. Bardzo miło. Zauważyłem pod Colombiere sześciu chłopaków bez koszulek z wypisanymi literami na piersi tworzącymi słowo POLSKA.

foto: bettiniphoto

Dobrze wypocząłem

Po dwóch górskich etapach byłem mniej zmęczony niż po tych wcześniejszych a to już dobry znak. Noga nie kręci się tak jakbym sobie tego życzył ale wierzę, że jak to zawsze było jeszcze się rozkręci.

Lance odpadł szybciej niż można się było spodziewać i do tego upadając praktycznie trzy razy na etapie do Morzine. Podczas swoich siedmiu zwycięstw tylko raz upadł, na tegorocznym TdF sam już chyba tego nie liczy.

Schleck mocny, natomiast Contador mniej bo by mu tych dziesięciu sekund nie podarował. Roman i Ivan jadą wśród najlepszych. Myślę, że dziś pod Maddaleine ktoś z liderów będzie próbował atakować a z przodu będzie osobny wyścig rozgrywany wśród uciekinierów.

foto: corvospro

sobota, 10 lipca 2010

Pierwsze koty za płoty

Na szczęście pierwsze koty za płoty, a właściwie góry. Dziś czułem się już całkiem inaczej niż na początku Touru. Przy tak wysokiej temperaturze, potrzeba dużego samozaparcia by zmuszać się do ciągłego jedzenia w trakcie etapu, a pić raczej z umiarkowaniem.

Ostatni podjazd zacząłem dobrze i tylko jak się troszkę „wypłaszczyło” i zaczęła ciągnąć Astana to jakoś mnie „zdusiło”. Wierzę, że jutro będzie już lepiej, byle tylko dziś trafić na jakiś hotel z klimatyzacją bo w takiej temperaturze trudno spać. Ponoć Lance wrzucił na swój twitter zdjęcie z pokoju hotelowego w którym byli, piętrowe łóżka i oczywiście brak klimy. To są uroki TdF, wysiłek i męczarnia nie kończą się na mecie.

Chavanel. Myślę, że nieczęsto na jednym Wielkim Tourze zdarza się komuś dwa razy wygrać etap i jednocześnie zdobyć koszulkę lidera. Jak ktoś traci pozycję lidera to sporadycznie ją odzyskuje a już bardzo rzadko wygrywając etap. Ładnie ładnie...

foto: corvospro

Dziś pierwsze góry

Wczoraj znów etap podobny do poprzednich, ale tego typu już ostatni. Dziś pierwsze góry. W drugim tygodniu żeby poszedł odjazd trzeba będzie skakać przez minimum godzinę. Pewnie zresztą dziś też tak będzie.

Pytałem Cancellarę jak się dziś czuje, bo moim zdaniem nie straci jeszcze koszuli, on powiada, że sam nie wie, podjazd nie wydaje się ciężki ale nie jest przekonany czy da radę pod długi podjazd. Za to panowie z BMC są pewni, że już dziś Evans założy koszul.

Ja mam nadzieję, że jak się zaczną góry to będę się czuł dużo lepiej, bo póki co szło ciężko.

Taktyka na dziś? myślę że przede wszystkim spokój, może ktoś pójdzie w odjazd, ale liderzy siedzą spokojnie w grupce najlepszych. Dziś nikt by mnie nie hamował ale muszę najpierw znaleźć dobre odczucia.  

foto: corvospro

czwartek, 8 lipca 2010

Byle tak do Paryża

Nie lubię takich etapów jak dzisiejszy, mulenie przez cały dzień i mocna końcówka. Poza tym bardzo gorąco, mój licznik pokazywał ciągle 39 stopni, choć to mi akurat nie przeszkadzało.

No i w końcu wygrał Cavendish, lepiej niż po raz kolejny miałby zwyciężyć Peta, miejmy nadzieję, że morale pozostałych sprinterów poprawi się po tej wygranej.

Od startu jechaliśmy ścieżkami Szampanii, dom w dom to kolejni producenci Champagne. Sądzę, że to idealne miejsce na spędzenie miłego wrześniowego weekendu, muszę to zaplanować.

Każdego dnia od samego Rotterdamu na starcie i mecie spotykam Polaków. Bardzo to miłe, warto też nadmienić, że wielu kibiców nosi koszulki mojego fanklubu. Byle tak do Paryża, daje to jeszcze większą motywację do jazdy.

foto: Michał Rakowski, Rotterdam

Konkurs rozstrzygnięty

Okulary Sylwestra z Verony pojadą do Pana Macieja, prawidłowa odpowiedz to Specialized.  

Spokojne etapy

Wczoraj Lance był wyjątkowo zdenerwowany, najbardziej na Schlecka. Myślę, że słusznie, bo skoro wszyscy czekali na Schleków dzień wcześniej, to może akurat nie Saxo z Cancelarą i Andym na kole na odcinkach brukowych powinni robić selekcję i starać się pozrywać innych. Dzień wcześniej całkiem łatwo można go było pozbawić szans nawet na podium w Paryżu. Tym ciekawiej będzie na kolejnych etapach.

Wczoraj, dziś i jutro powinny być spokojne etapy ale nigdy nie wiadomo czy gdzieś mocniej nie powieje. 

Od soboty w górę, chociaż patrząc na profile bardzo ciężko jeszcze nie będzie. Wydaje mi się, że u nas na tych płaskich etapach brakuje zgrania i jednomyślności jak na Giro, Ivan częściej zostaje sam, gdzieś się gubi. Na szczęście w górach powinno być już inaczej.

foto: corvospro

środa, 7 lipca 2010

Rudy z Verony

Zapraszamy Państwa do konkursu. Proszę podać nazwę firmy okularów w jakich jeździł Sylwester w Tour de France w 2008 roku. Odpowiedzi prosimy nadsyłać na adres sylwesterszmyd@gmail.com, z pierwszych dziesięciu prawidłowych odpowiedzi wylosujemy nagrodę, którą są okulary w jakich występował Sylwester w tegorocznym Giro na etapie w Veronie. Na odpowiedzi czekamy do jutra do godziny 24.00.

Poczułem jakbym leciał Roubaix

Wczoraj jak wszyscy podejrzewali etap w końcówce nie był spokojny i przyniósł już miedzy najlepszymi pewne roszady w generalce.

Ja bawiłem się extra, potrenowałem jazdę na bruku i trochę poczułem jakbym leciał Roubaix. Natomiast walczący o najlepsze miejsca w generalce nie mogą powiedzieć tego samego. Z pewnością jest więcej głosów, że takie etapy nie mają sensu na Wielkich Tourach. Toury raczej powinny rozgrywać się na etapach górskich niż na brukach z Roubaix wziętych.

Ivan i Roman stracili, ale dojechali cało. Spokojnie, nie przejechaliśmy jeszcze żadnej góry a Ivan mówi, że byłby niespokojny gdyby te dwie minuty stracił w Morzine a nie wczoraj.

foto: corvospro

poniedziałek, 5 lipca 2010

Tour już się zaczął na dobre

Prolog bez niespodzianek, wczoraj finisz po kilku kraksach i powrót Pety a dziś...

Mamma mia, nie często widzę kolarzy praktycznie schodzących a nie zjeżdżających z góry, po Stockeu na zjeździe było tak ślisko, że po pierwszej mega kraksie kto się rozpędził to znów od razu leżał. Stromo i po lekkim deszczu, nie potrzeba było dużo by leżeć. 

Ja bez kraksy, noga kręci się ciężko, ale to było oczywiste.

Dobrze, że na braci Schleków poczekał peleton ale o co chodziło Fabianowi w końcówce to już chyba tylko on wiedział. Trasa nie wydawała mi się niebezpieczna, a że taka się stała po tym jak popadało... chyba na wszystko organizator nie ma wpływu a na pogodę najmniej.

Jutro to będzie można robić protesty i nawet jestem za. Ciężko mi coś napisać bo nie potrafię sobie wyobrazić co się stanie na tym bruku. Podejrzewam, że ponad setka kolarzy z peletonu nie potrafi jeździć po bruku.

fot: bettiniphoto.net