poniedziałek, 5 lipca 2010

Tour już się zaczął na dobre

Prolog bez niespodzianek, wczoraj finisz po kilku kraksach i powrót Pety a dziś...

Mamma mia, nie często widzę kolarzy praktycznie schodzących a nie zjeżdżających z góry, po Stockeu na zjeździe było tak ślisko, że po pierwszej mega kraksie kto się rozpędził to znów od razu leżał. Stromo i po lekkim deszczu, nie potrzeba było dużo by leżeć. 

Ja bez kraksy, noga kręci się ciężko, ale to było oczywiste.

Dobrze, że na braci Schleków poczekał peleton ale o co chodziło Fabianowi w końcówce to już chyba tylko on wiedział. Trasa nie wydawała mi się niebezpieczna, a że taka się stała po tym jak popadało... chyba na wszystko organizator nie ma wpływu a na pogodę najmniej.

Jutro to będzie można robić protesty i nawet jestem za. Ciężko mi coś napisać bo nie potrafię sobie wyobrazić co się stanie na tym bruku. Podejrzewam, że ponad setka kolarzy z peletonu nie potrafi jeździć po bruku.

fot: bettiniphoto.net