poniedziałek, 9 sierpnia 2010

Tour de Pologne

... dla mnie siódmy w karierze wyścig wieloetapowy pro tour który kończę w top 10, jest to powód do zadowolenia, a i kolejny dowód na to, że może nie do końca i nie zawsze jestem tylko wyrobnikiem całkowicie pozbawionym własnych ambicji, jak wielu krzyczy.


Specyfika naszego wyścigu jest taka, że jest on wyścigiem bardzo otwartym, o ile na Paris Nicea czy powiedzmy Romandi, na wygraną w klasyfikacji końcowej może liczyć około dziesięciu zawodników stających na starcie, o tyle wygrać TdP ma szansę dużo więcej kolarzy. Od ludzi szybkich i broniących się w górach jak Davis, Bosson Hagen czy Bole, poprzez klasykowców typu Ballan do górali jak Moreno czy Mollema, skończywszy na kolarzach podejmujących śmiałe akcje i mających w tych dniach super formę jak Martin czy chociażby Rutek...

To wszystko sprawia, że wyścig jest dużo ciekawszy z walką na etapach do samej mety, mało kalkulowania, taktyki i przeliczania... a właśnie, tak Marek jak i ja po raz drugi pod rząd znajdujemy się w generalce poza podium tylko przez bonifikaty na mecie. Co znaczy, że byliśmy świetnie przygotowani a wbrew różnym opowieściom nie goniliśmy się nawzajem lecz działaliśmy na siebie bardzo motywująco. Myślę, że kiedyś ten wyścig skończymy na 1 i 2 miejscu.


Jak pisałem wyżej, jestem zadowolony, przejechałem 70 wyścigów w ciągu ostatnich 100 dni a mimo wszystko byłem w stanie podjąć walkę. Atakowałem w Cieszynie przed metą, na ostatnich 3km Równicy skakałem kilka razy za Martinem i finiszowałem jak rzadko mi się zdarza a w Bukowinie właściwie tylko Mollema pokazał, że na ostatnich kilometrach był żywszy od pozostałych.


Dziś już mam wszystkiego dość, muszę odpocząć a marzenia o Tour de Pologne odkładam do przyszłego roku.

foto: Adrian Kwiatkowski